Czasem mam wrażenie ze jeśli nie będę zapierdalać szybciej to staną się wszystkie najgorsze rzeczy - będę mieć złe oceny, nie przyjmą mnie na dobre studia, w związku z czym nie przyjmą mnie do dobrej pracy, i ostatecznie skończę pod mostem. Wiem ze to scenariusz niespełnialny biorąc pod uwagę to jak mi do tej pory idzie ale boje ze jeśli nie przestane się tak żyłować to przestanę odnosić sukcesy i iść do przodu. Z drugiej strony strasznie mnie to meczy, nie mogę odpocząć i ciągle jestem zestresowana. Nie cieszą mnie sukcesy, ale jestem załamana jak czegoś nie osiągnę. Żeby odpocząć musze sobie specjalnie ustawiać dni kiedy mówię sobie ze dla późniejszej efektywności, teraz muszę odpocząć. Co z tym zrobić? Którą ścieżkę obrać? Czy to jest pracoholizm? Czy to się da w ogóle załagodzić?